Klasa 1 TE w Bieszczadach

Klasa 1 TE w Bieszczadach

Wśród szeptu traw Połoniny
wśród gwaru i śmiechu Soliny…

Tuż przed końcem roku szkolnego 2016/17 klasa 1TE wraz z wychowawczynią panią Martą Makówką oraz opiekunami: panią Aleksandrą Zduńską, ks. Wacławem Zygarowiczem i panem Andrzejem Makówką postanowiła rzucić wszystko na chwilę i wyjechać w Bieszczady. W drodze do Soliny, gdzie zaplanowaliśmy bazę noclegową, odwiedziliśmy Przemyśl, wspinaliśmy się na Kopiec Tatarski, zwiedzaliśmy podziemia Archikatedry – miejsce spoczynku 11 biskupów przemyskich oraz wieżę katedralną i wzgórze zamkowe. Deszczową pogodę pożegnaliśmy w Leżajsku i od tej chwili nasza bieszczadzka przygoda pachniała słońcem i letnim wiatrem, kusiła różowymi zachodami słońca, mieniła się soczystą zielenią połonin i wzgórz. Po raz pierwszy Solinę zobaczyliśmy z Kamieniołomu na Kozińcu, potem podjechaliśmy bliżej – zobaczyć i zwiedzić elektrownię wodną na największej zaporze w Polsce. Monumentalna budowla z lat 60-tych ubiegłego wieku, przez wielu znana jedynie z poziomu promenady na zaporze, równie imponująco wygląda od wewnątrz, tam, gdzie miliony ton betonu opiera się sile wody wytwarzając w ten sposób energię. Drugi dzień wycieczki to wyprawa w góry: od Przełęczy Wyżnej do Chatki Puchatka, przez Przełęcz Orłowicza do Wetliny. Trasa była wyczerpująca, ale nie poddawaliśmy się, podziwiając piękno i malowniczość Połoniny mieliśmy dość czasu na rozmowy, śmiech i zabezpieczanie poranionych stóp. Humory dopisywały tym bardziej, że nasz wspaniały kolega Dominik obiecał przywitać nas domową zupą, którą dla nas ugotował. Niby zwykła pomidorówka a smakowała jak kawior! Ostatni dzień powitał nas wyjątkowo rześkim słońcem, dlatego zmieniliśmy plany i wypłynęliśmy w rejs statkiem wycieczkowym. Każdy chciał być kapitanem, i chociaż czapka kapitańska wędrowała z głowy na głowę, ostatecznie wróciła do prawdziwego wilka morskiego – pana Pawła. Wczesnym popołudniem wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu, odwiedzając Zamek Kamieniec w Korczynie-Odrzykoniu, położony na skalnym wzgórzu nieopodal Krosna. Największym zainteresowaniem cieszyła się wystawa narzędzi tortur; ze zgrozą słuchaliśmy o tym, jakich brutalnych i skutecznych sposobów używano, by wymusić prawdę i rzekomą prawdę, ukarać winnych i niewinnych, zmusić do posłuszeństwa i pozbyć się konkurencji. Ostatnim etapem naszej bieszczadzkiej przygody był Rezerwat Przyrody Prządki, który obejmuje grupę skał o wysokości do ponad 20 m, które pod wpływem erozji przybrały oryginalne kształty. Poszczególne skały posiadają własne nazwy, m.in.: Prządka-Matka, Prządka-Baba i Herszt.

Tutaj kończy się nasza wędrówka, ale wspomnienia wspólnej zabawy, gotowania posiłków, śpiewów i żartów długo pozostaną w naszej pamięci, mamy nadzieję, że przez nami jeszcze wiele wspólnych wypraw.

Marta Makówka